Kochani, czy zastanawialiście się kiedyś, czy w pełni zautomatyzowane systemy to naprawdę najlepsze rozwiązanie? Ja przez długi czas byłam zwolenniczką automatyzacji, ale dziś chciałabym podzielić się z Wami moimi obawami i przemyśleniami na ten temat.
Moja przygoda z automatyzacją
Kiedy tylko zaczęłam pracować w firmie projektującej strony internetowe stronyinternetowe.uk, byłam zafascynowana możliwościami, jakie daje pełna automatyzacja procesów. Wydawało mi się, że to rozwiązanie idealne – nic nie umknie naszej uwadze, wszystko będzie działać jak zregulowany szwajcarski zegarek, a my będziemy mieć więcej czasu na kreatywną pracę.
Na początku nasze wdrożenia automatyzacji przebiegały wręcz wzorowo. Maszyny radziły sobie znakomicie z powtarzalnymi zadaniami, a my mogliśmy skupić się na prawdziwie istotnych kwestiach. Szybko przekonałam się, że automatyzacja to naprawdę świetne narzędzie – zapewniające pełne bezpieczeństwo naszych procesów, od etapu CICD po środowisko produkcyjne.
Jednak z czasem zaczęłam dostrzegać pewne niepokojące sygnały…
Kiedy automatyzacja staje się problemem
Pamiętam, jak kiedyś jeden z naszych klientów zgłosił, że na jego stronie pojawiły się błędy. Gdy zaczęliśmy je analizować, okazało się, że w wyniku automatu zaktualizowała się jakaś biblioteka, która zepsuła cały układ. Klient był oczywiście niezadowolony, a my musieliśmy poświęcić sporo czasu, by naprawić sytuację.
Innym razem nasz system automatycznej optymalizacji stron internetowych “przesadził” i zaczął dokonywać zmian, które znacząco pogarszały UX. Nasi użytkownicy zgłaszali frustrację i spadek konwersji. Znów musieliśmy interweniować i dokonać ręcznych korekt.
Co gorsza, zdarzało się, że pełna automatyzacja prowadziła do poważniejszych konsekwencji. Kiedyś nasz system automatycznie aktualizował oprogramowanie zabezpieczające, ale nieumiejętnie – w efekcie doszło do wycieku danych klientów. Zagroziło to bezpieczeństwu naszych wielochmurowych środowisk i naraziło firmę na ogromne straty.
Zaczęłam wtedy zastanawiać się, czy nasza ścieżka pełnej automatyzacji to na pewno najlepsze rozwiązanie. Czy czasem nie szliśmy zbyt daleko w pogoń za wydajnością, zapominając o kluczowych kwestiach bezpieczeństwa?
Ludzka kontrola vs pełna automatyzacja
Oczywiście automatyzacja ma wiele zalet – pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze, ogranicza ryzyko ludzkiego błędu, zapewnia spójność i powtarzalność działań. Ale czy to wystarczy, by uznać ją za idealne rozwiązanie?
Według mnie, kluczem jest zachowanie równowagi pomiędzy automatyzacją a ludzką kontrolą. Owszem, możemy zautomatyzować wiele rutynowych czynności, ale zawsze powinniśmy mieć możliwość ingerencji i ręcznej weryfikacji.
Pełna automatyzacja od zadań DevOps po produkcję to kusząca wizja, ale niesie ze sobą również spore ryzyko. Wyobraźcie sobie sytuację, w której awaria jednego elementu systemu sparaliżuje całą naszą działalność. Albo gdy cyberprzestępcy zhakują nasz zautomatyzowany system i uzyskają dostęp do wrażliwych danych.
Dlatego moim zdaniem kluczowe jest, by zachować pewien margines ludzkiej kontroli i nadzoru. Nie możemy pozwolić, by maszyny całkowicie przejęły ster – muszą one pozostać naszymi wiernymi pomocnikami, a nie autonomicznymi decydentami.
Automatyzacja z ludzką twarzą
Oczywiście nie wykluczam, że w przyszłości technologia na tyle się rozwinie, iż będziemy mogli w pełni zaufać w pełni zautomatyzowanym systemom. Ale dziś wciąż jesteśmy dalecy od tego stanu.
Dlatego proponuję, byśmy spojrzeli na automatyzację z nieco innej perspektywy. Zamiast bezkrytycznego dążenia do pełnej robotyzacji, skupmy się na:
-
Określeniu granic automatyzacji – Ustalmy, które procesy możemy bezpiecznie zautomatyzować, a w których konieczna jest ludzka kontrola.
-
Zapewnieniu bezpieczeństwa – Zadbajmy, by nasze zautomatyzowane systemy były odpowiednio zabezpieczone i monitorowane.
-
Zachowaniu elastyczności – Zachowajmy możliwość ręcznej ingerencji i szybkiej reakcji na nieprzewidziane sytuacje.
-
Wzmocnieniu relacji człowiek-maszyna – Niech automatyzacja będzie naszym narzędziem, a nie panem-tyranem. Wykorzystujmy ją mądrze i z rozwagą.
Tylko taka “automatyzacja z ludzką twarzą” pozwoli nam czerpać z niej pełne korzyści, minimalizując jednocześnie ryzyka. Maszyny mogą nam pomóc, ale to my musimy zachować kontrolę nad sytuacją.
Podsumowanie
Muszę przyznać, że moja fascynacja pełną automatyzacją z czasem nieco przygasła. Przekonałam się, że choć jest to potężne narzędzie, to nie należy traktować go bezkrytycznie.
Wciąż uważam, że automatyzacja to świetne rozwiązanie, ale musimy pamiętać, by nie przekraczać zdrowych granic. Zachowanie pewnej dozy ludzkiej kontroli, monitorowanie i elastyczność to klucz do bezpiecznego i efektywnego wykorzystania tej technologii.
Oczywiście, technologia będzie się rozwijać, a być może w przyszłości uda nam się stworzyć w pełni niezawodne, zautomatyzowane systemy. Ale na razie zachowajmy rozsądek i równowagę. Idźmy naprzód, ale z głową.
A Wy, co o tym sądzicie? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach!