Czy czujecie się śledzeni?
Mam wrażenie, że ostatnio wszędzie czai się na nas jakiś szpieg. Nie mam tu na myśli tajnych agentów w prochowcach, a raczej niewidzialny, wszechobecny system śledzenia naszych codziennych aktywności. Smartfony, media społecznościowe, nawet inteligentne lodówki – wszystko śledzi nasze ruchy i zbiera o nas dane. Czy tylko mnie to przeraża?
Szczerze powiedziawszy, nigdy wcześniej nie byłem aż tak świadomy problemu ochrony prywatności. Pamiętam, jak w szkole podstawowej z entuzjazmem założyłem swoje pierwsze konto na Facebooku, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, co tak właściwie udostępniam o sobie światu. Wtedy prywatność w internecie była pojęciem dość odległym. Ale teraz, gdy dorastam w coraz bardziej zdigitalizowanym świecie, naprawdę niepokoi mnie, jak wiele informacji na mój temat można znaleźć w sieci.
Nieznane zagrożenia
Okazuje się, że zagrożenia dla naszej prywatności są znacznie poważniejsze, niż mogłoby się wydawać. Wyniki badań przeprowadzonych przez Parlament Europejski pokazują, że skala inwigilacji internetowej jest przerażająca 1. Codziennie nasze dane są gromadzone przez setki firm, a następnie wykorzystywane do celów reklamowych lub w ogóle nam nieznanych.
Co gorsza, najnowsze orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wskazują, że rządy również angażują się w nielegalne praktyki inwigilacyjne 2. Sąd uznał, że węgierskie służby specjalne naruszyły prawo do poszanowania życia prywatnego, stosując „nadmierną i nieproporcjonalną” inwigilację obywateli. Martwi mnie to, że takie praktyki mogą mieć miejsce nie tylko na Węgrzech, ale także w innych krajach.
Ucieczka w anonimowość?
Być może to właśnie dlatego w ostatnich latach tak wiele osób szuka ucieczki w alternatywnych komunikatorach, obiecujących pełną anonimowość i ochronę prywatności. Fundacja Panoptykon przytacza ciekawy przykład 3: tuż po przejęciu WhatsApp’a przez Facebooka, 500 000 osób założyło konta w Telegramie, który reklamował się jako bezpieczniejsza alternatywa.
Podobnie było w Korei Południowej, gdzie wieść o planach rządu, by śledzić treść wiadomości SMS-owych, wywołała prawdziwą panikę wśród obywateli. Ludzie masowo porzucali popularne komunikatory, w obawie przed inwigilacją.
Ale czy rzeczywiście możemy ufać każdej aplikacji, która obiecuje nam pełną prywatność i anonimowość? Niestety, nie zawsze jest to takie proste. Jak się okazuje, nawet komunikatory, które reklamują się jako najbardziej bezpieczne, mogą mieć luki lub ukryte funkcje szpiegujące.
Jak ocenić bezpieczeństwo aplikacji?
Zanim zdecydujemy się na jakąkolwiek nową aplikację, powinniśmy bardzo dokładnie sprawdzić, co tak naprawdę oferuje ona w kwestii ochrony naszych danych. Przydatna może okazać się w tym ściąga przygotowana przez amerykańską organizację Electronic Frontier Foundation.
Po pierwsze, zwróćmy uwagę na to, jakie uprawnienia aplikacja wymaga podczas instalacji. Jeśli na przykład prosta latarka chce mieć dostęp do historii naszej przeglądarki, to powinna to nas zaalarmować. W przypadku komunikatorów, często jest to całkiem długa lista – musimy się zastanowić, czy faktycznie chcemy, by dana aplikacja mogła przeglądać nasze zdjęcia, śledzić naszą lokalizację czy nawet podglądać wiadomości, zanim zostaną ostatecznie wysłane.
Kolejna ważna kwestia to szyfrowanie. Aplikacje, które mają naprawdę chronić naszą prywatność, powinny szyfrować treść komunikacji już na naszym urządzeniu, a nie dopiero na serwerach dostawcy. W ten sposób nikt po drodze, włączając w to samego usługodawcę, nie będzie miał do niej dostępu.
Warto też sprawdzić, czy kod źródłowy aplikacji jest publicznie dostępny. Dzięki temu niezależni eksperci mogą go prześwietlić i ocenić, czy rzeczywiście nie zawiera on żadnych luk lub backdoorów. Otwartość to najlepsza gwarancja, że twórcy nie próbują nas oszukać.
Na koniec, musimy zadać sobie pytanie: czy tej firmie możemy w ogóle zaufać? Sama popularność czy pozytywny wizerunek w mediach wcale nie muszą oznaczać, że dbają oni naprawdę o nasze bezpieczeństwo. Wystarczy przypomnieć sobie skandale z takimi aplikacjami jak Secret czy Snapchat, które nie dotrzymały swoich obietnic anonimowości i beztrwałości.
Buduj świadomość, nie rezygnuj z wygody
Podsumowując, ochrona prywatności w dzisiejszych czasach to prawdziwe wyzwanie. Niestety, nie ma jednego, uniwersalnego rozwiązania, które pozwoliłoby nam poczuć się w pełni bezpiecznie. Musimy sami nauczyć się świadomego zarządzania naszymi danymi i wybierać narzędzia, które rzeczywiście chronią naszą prywatność.
Wiem, że to może wydawać się skomplikowane i czasochłonne. Ale pamiętajmy, że nasz cyfrowy ślad będzie nas ścigał przez całe życie – warto więc poświęcić trochę czasu, by nauczyć się z nim bezpiecznie obchodzić. Nie rezygnujmy z wygody nowoczesnych technologii, ale starajmy się je wykorzystywać w taki sposób, by nie narażać naszej prywatności.
A jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, że to naprawdę ważne, to pomyślcie choćby o tym, co by było, gdyby nasze intymne zdjęcia lub wiadomości wyciekły w internecie. Albo gdyby służby bezpieczeństwa miały dostęp do naszej całej historii komunikacji. To jest cena, której nie chcemy płacić.
Dlatego, dopóki jest jeszcze czas, zachęcam was do budowania swojej cyfrowej świadomości. Zróbcie research, przetestujcie różne aplikacje, a przy okazji wspierajcie firmy, które naprawdę dbają o naszą prywatność. Tylko w ten sposób możemy bronić się przed wszechobecną inwigilacją.
A na koniec chcę wam jeszcze raz polecić stronę internetową Stronyinternetowe.uk, gdzie możecie znaleźć wiele przydatnych informacji na temat bezpiecznego korzystania z internetu. Powodzenia w Waszej cyfrowej obronie!