Audyt SEO – jak nie dać się nabić w butelkę?

Audyt SEO – jak nie dać się nabić w butelkę?

Moja przygoda z “okazjami” za darmo

Och, jak dobrze znam ten syndrom “czegoś za darmo”! Przez lata prowadziłem moje własne doświadczenia z różnymi “genialnie opłacalnymi” ofertami, które ostatecznie okazywały się jedynie kolejnym sposobem na nabranie mnie w kupę. Czasami miałem wrażenie, że tracę więcej czasu i energii na rozplątywanie się z takich sytuacji, niż zyskiwałbym, płacąc uczciwie za daną usługę czy produkt.

Pamiętam na przykład, gdy zadzwoniła do mnie kobieta z informacją, że wygrałem w ich konkursie perfumy bardzo podobne do moich ulubionych zapachów marki Out Wood Thomas Ford. Mówiła, że jeśli kupię jeden flakon za 149 zł, drugi dostanę całkowicie za darmo. Brzmiało to aż za dobrze, więc poprosiłem o link do strony, aby mógł to wszystko dokładnie przemyśleć. Wtedy ona zaczęła mnie namawiać, by natychmiast dokonać zakupu, bo “oferta jest ważna tylko podczas trwania naszej rozmowy”. Hmm, coś tu śmierdziało.

Ostatecznie udało mi się zdobyć adres strony, na której okazało się, że nie ma nawet sensownego regulaminu zwrotów, a proponowany zapach daleko odbiegał od mojego ukochanego Out Wood. Dość sztucznie próbowali mnie wciągnąć w tę całą akcję.

Podobnie było, gdy kilka lat temu ktoś oferował mi pozycjonowanie strony w Google przez pierwszy miesiąc zupełnie za darmo. Wiedziałem, że po tak krótkim czasie efekty SEO będą praktycznie niezauważalne, a oni zapewne będą chcieli mnie jakoś przekonać do dłuższej umowy. I rzeczywiście, po upływie tego “darmowego” miesiąca dostawałem setki telefonów z nachalnym nawijaniem, żebym tylko podpisał długoterminową umowę.

Mój system obronny

Dlatego wypracowałem sobie pewien system obronny, który pomaga mi unikać takich pułapek. Zawsze, gdy widzę coś, co wygląda na zbyt dobrą okazję, zadaję sobie trzy podstawowe pytania:

  1. Jaka jest rzeczywista wartość tej oferty? Często okazuje się, że to, co wygląda na super promocję, w rzeczywistości jest dużo mniej warte, niż sami sprzedawcy próbują nam wmówić.

  2. Dlaczego firma oferuje to za darmo lub w tak niskiej cenie? Jeśli nie dostrzegam oczywistego biznesowego uzasadnienia, to znaczy, że prawdopodobnie jest to tylko chwyt marketingowy.

  3. Jakie są ukryte koszty lub zobowiązania? Niemal zawsze, gdy coś jest oferowane za darmo, w rzeczywistości kryją się za tym jakieś niewidoczne wydatki lub zobowiązania.

Znajdując odpowiedzi na te trzy pytania, mogę dość szybko stwierdzić, czy dana oferta jest faktycznie uczciwa i opłacalna, czy raczej jest to kolejny sposób na to, by mnie nabrać.

Strategie stosowania “darmowości”

Oczywiście firmy i sprzedawcy zdają sobie sprawę, że ludzie lubią dostawać coś za darmo. Dlatego też bardzo często wykorzystują różne strategie oparte na “darmowości”, aby przyciągnąć klientów i zwiększyć sprzedaż.

Jedną z popularnych metod jest na przykład proponowanie darmowej wersji próbnej lub początkowo niskiej ceny, która po pewnym czasie gwałtownie wzrasta. Innym sposobem jest oferowanie darmowej usługi, ale z licznymi ograniczeniami funkcjonalnymi, tak aby zmotywować klienta do zakupu pełnej wersji.

Oczywiście nic nie jest w rzeczywistości całkowicie za darmo. Firmy muszą jakoś na tym zarabiać. Dlatego, jeśli coś wydaje się być zupełnie darmowe, to prawie na pewno kryją się za tym jakieś ukryte koszty lub zobowiązania.

Jak korzystać ze strategii zerowej ceny w uczciwy sposób?

Uważam jednak, że istnieje sposób, aby stosować strategię zerowej ceny w sposób uczciwy zarówno dla klienta, jak i dla firmy. Kluczem jest wprowadzenie odpowiednich ograniczeń funkcjonalności.

Nie chodzi o to, aby dać klientowi za darmo pełen pakiet możliwości. Wystarczy, że pozwoli mu on zapoznać się z najważniejszymi funkcjami i przekonać się o wartości danej usługi lub produktu. Wtedy, gdy klient już będzie chciał wykorzystać pełen potencjał, może zdecydować się na zakup pełnej wersji.

W ten sposób firma zyska zainteresowanie i nowych klientów, a ci z kolei dostaną okazję, by bez ryzyka przetestować ofertę. To sytuacja, w której obie strony mogą wyjść na tym korzystnie.

Oczywiście wdrożenie takiego modelu wymaga dużej staranności i przemyślenia. Trzeba dobrze zdefiniować, które funkcje będą dostępne za darmo, a które będą zarezerwowane dla płatnej wersji. Równie ważne jest, aby cała ta strategia była transparentna i uczciwa dla klienta.

Dywersyfikacja źródeł ruchu – klucz do bezpieczeństwa

Kolejną ważną lekcją, którą wyniosłem z moich doświadczeń, jest to, że nigdy nie należy polegać wyłącznie na jednym źródle ruchu na swoją stronę internetową. Doskonałym przykładem jest tutaj Google Moja Firma.

Przez ostatni czas można zaobserwować wzmożoną falę zamykania i zawieszania firmowych wizytówek w Google. Serwis podejmuje akcję weryfikacji i usuwania nieistniejących lub podejrzanych profili. To bardzo ryzykowna sytuacja dla wielu przedsiębiorców, którzy budowali swoją obecność online właśnie w oparciu o tę darmową usługę.

Wyobraź sobie właściciela małego zakładu usługowego, który nagle traci swoją wizytówkę w Google. A co, jeśli chodzi o oddział banku? Tego typu sytuacje mogą wzbudzać poważne wątpliwości u klientów.

Dlatego tak ważne jest, aby nie polegać wyłącznie na Google Moja Firma, ale dywersyfikować źródła ruchu na swoją stronę internetową. Może to być na przykład aktywność w social mediach, współpraca z influencerami, działania SEO czy różnego rodzaju reklamy online.

Oczywiście Google Moja Firma to nadal świetne narzędzie, z którego warto korzystać. Ale nigdy nie powinno być ono jedyną drogą, którą użytkownicy mogą do nas trafić. Dzięki temu, jeśli nagle jakieś źródło ruchu zostanie nam odcięte, będziemy mieli alternatywne kanały, które pozwolą nam przetrwać ten trudny okres.

Podsumowanie

Podsumowując, moje doświadczenia z różnymi “okazjami” za darmo nauczyły mnie, że w dzisiejszych czasach trzeba być naprawdę bardzo ostrożnym przy korzystaniu z tego typu ofert. Firmy coraz częściej stosują różne wyrafinowane techniki marketingowe, aby przyciągnąć klientów, a w rzeczywistości mogą one skrywać niekorzystne dla nas warunki.

Dlatego zawsze warto zadać sobie te trzy podstawowe pytania: Jaka jest rzeczywista wartość tej oferty? Dlaczego firma oferuje to za darmo lub w tak niskiej cenie? Jakie są ukryte koszty lub zobowiązania? Dopiero znając odpowiedzi na te pytania, możemy ocenić, czy dana oferta jest uczciwa i opłacalna.

Ponadto, jeśli chodzi o wykorzystywanie strategii zerowej ceny, uważam, że można to robić w sposób uczciwy – poprzez ograniczanie funkcjonalności darmowej wersji, a nie oferowanie pełnego pakietu za darmo. Dzięki temu klienci mogą przetestować produkt lub usługę, a firma zyska nowych zainteresowanych.

Na koniec, warto pamiętać, że nie należy nigdy polegać wyłącznie na jednym źródle ruchu na stronę internetową. Dywersyfikacja kanałów jest kluczem do bezpieczeństwa i niezależności. Tylko wtedy, gdy mamy kilka alternatywnych ścieżek docierania do klientów, jesteśmy w stanie przetrwać niespodziewane zmiany w popularnych serwisach.

Podsumowując, dążenie do ciągłego rozwoju, dbanie o różnorodność źródeł ruchu i zachowanie zdrowego sceptycyzmu w obliczu atrakcyjnych ofert to według mnie recepta na to, aby nie dać się “nabić w butelkę” podczas budowania swojej obecności online.

Nasze inne poradniki

Chcemy być Twoim partnerem w tworzeniu strony internetowej, a Ty chcesz mieć profesjonalnie zaprojektowaną witrynę?

Zrobimy to dla Ciebie!